Nawet pracownicy Google'a nie rozumieją polityki pracodawcy
Opublikowane ostatnio dokumenty Google'a dotykają ciekawego problemu.
Jak pokazują firmowe raporty, nawet pracownicy firmy uważają stosowane przez koncern ustawienia dotyczące prywatności za niejasne. Informacje wypłynęły po tym, jak dokumenty stały się dowodem w procesie wytoczonym firmie przez prokuratora generalnego Arizony.
O co tu chodzi?
„Nawet pracownicy Google na najwyższym szczeblu sami nie rozumieją, na jakich warunkach Google zbiera dane o lokalizacji" głosi złożona przeciwko firmie skarga. W dokumentach pojawiają się natomiast wypowiedzi pracowników potwierdzające ten problem. „Wydaje się, że obecny interfejs użytkownika ma na celu ułatwienie niektórych rzeczy, ale jest na tyle skomplikowany, że użytkownicy nie będą w stanie tego zrozumieć" twierdzi pracownik Google'a.
Skarga przeciwko firmie wpłynęła w momencie, gdy użytkownicy odkryli, że pomimo zatrzymanej usługi lokalizacji, niektóre aplikacje wciąż zapisywały sygnatury i wyświetlały na podstawie położenia spersonalizowane reklamy. W odpowiedzi na publikację serwisu The Verge w tej sprawie, jeden z pracowników giganta stwierdził, że zgadza się z treścią artykułu. „Lokalizacja wyłączona powinna oznaczać lokalizację wyłączoną, a nie z wyjątkami" komentuje.
Użytkownik w promieniu 3 km
Firma zapewnia, że powołany w tym celu zespół wciąż pracuje nad poprawieniem tej kwestii. Firma wciąż ma jednak działać niezgodnie z prawem. Problem dotyczy głównie personalizacji reklam na podstawie lokalizacji.
Choć wyłączenie tej opcji powinno oznaczać definitywne zaprzestanie zbierania danych, powoduje jedynie, że aplikacja przyjmuje nasze położenie jako trzykilometrowy obszar wokół nas zamiast precyzyjnych parametrów geograficznych. W praktyce nie wpływa to jednak na działanie algorytmu.
fot. Google