W USA ruszyła debata o „prawie do naprawy”
W Stanach Zjednoczonych ruszyła walka z monopolem na naprawę sprzętu, jaki przez lata zapewniły sobie koncerny technologiczne. Ruch społeczny „prawo do naprawy" zdobył zainteresowanie opinii publicznej. Temat pojawił się już na uboczu kampanii wyborczej na urząd prezydenta.
Wtorkowe (tj. 16 lipca br.) posiedzenie amerykańskiej Federalnej Komisji Handlu (Federal Trade Commission) zrelacjonowane przez serwis Vice daje jednak nadzieję na zmiany w obowiązującym prawie. Na spotkaniu dyskutowano o ograniczeniach nakładanych przez producentów sprzętu na niezależne warsztaty i negatywnym wpływie ograniczania konsumentom prawa do naprawy kupionego sprzętu.
„W ciągu ostatnich 20 lat producenci sprzętu byli coraz bardziej wrogo nastawieni do zewnętrznych serwisów i robili wszystko co w ich mocy, by kontrolować cykl życia urządzenia" powiedziała Jennifer Larson z Vibrant Technologies, dystrybutora sprzętu komputerowego. Z powodu treści licencji, oprogramowania sterującego i innych restrykcji, Vibrant często nie może odsprzedać firmom trzecim sprawnych jeszcze urządzeń, które w tej sytuacji często trafiają na złomowiska. Chyba, że akurat da się je rozebrać na części i wtedy sprzedać.
Przykładów jest więcej. Podczas posiedzenia narzekano też na Apple'a, pozywającego niewielkie firmy serwisowe, by zapewnić sobie monopol na naprawę swoich produktów. Koncernowi zarzuca się również wprowadzanie na etapie projektowania rozwiązań utrudniających pracę zewnętrznym podmiotom. Problem dotyczy nie tylko Apple. Z powodu niekorzystnego dla konsumentów prawa, mieszkańcy USA pozbywają się 416 tysięcy smartfonów dziennie, co jest szkodliwe dla środowiska.
„Zakładając, że średnia cena urządzenia (pralki, telewizora, odkurzacza etc.) wynosi od 500 do 1000 dolarów to biorąc pod uwagę kilkuosobową rodzinę, koszty wymiany sprzętu wynikające z istniejących ograniczeń mogą wynieść nawet 6000 dolarów rocznie, jeżeli urządzenia nie można naprawić. To więcej, niż podatek od nieruchomości, jaki płaci rocznie przeciętny Amerykanin" wyliczyła prowadząca sklep z telefonami Theresa McDonough. Dla porównania – tylko w 15 hrabstwach średnia roczna kwota podatku od nieruchomości przekracza 6000 dolarów.
Problem próbowano rozwiązać od dawna, ale przez lata propozycje nowych regulacji chroniących prawa konsumentów były blokowane przez koncerny. Kiedy z problemem próbowali uporać się urzędnicy z Nebraski, Apple broniło się tym, że region stanie się „mekką dla hakerów", a użytkownicy tylko zrobią sobie krzywdę przy próbach naprawy.
Problem najlepiej podsumowuje jednak wypowiedź Nathana Proctora, dyrektora kampanii walczącej o zmiany w przepisach. Koncerny są im niechętne, bo to spory rynek, na którym przy obecnych regulacjach dość łatwo zapewnić sobie pełną kontrolę i narzucić większą marżę: „Sprzedaż jest konkurencyjna, ale naprawa zmonopolizowana. Myślę, że wszędzie potrzebna jest konkurencja".
fot. 123RF