Podsumowanie testu dysków SSD
Prężenie muskułów przed zawodami czasem kończy się sukcesem, a czasem porażką. W pewnym sensie tak też możemy traktować wyniki testu nośników SSD, bo potencjalni triumfatorzy niekoniecznie uplasowali się na podium. Gdy bez głębszej analizy spojrzymy na obie tabele z wynikami, to zaskoczeniem może okazać się, że zarówno w przypadku dysków z interfejsem SATA, jak i tych pracujących pod kontrolą NVMe, grono najlepszych w obu kategoriach zamyka się w czterech modelach, przy czym aż po trzy zasłużyły na podwójny laur. Po bliższym zbadaniu sprawy widać jednak, że niski koszt zakupu SSD to nie jest ani warunek konieczny, ani wystarczający, żeby ocena jakość/cena była wysoka. Przy czym nie da się też tu zapunktować, jeśli wydajność będzie odstawała od średniej.
Druga obserwacja jest taka, że słabo radzą sobie dyski SATA wtłoczone w format płytki do podłączenia w gnieździe M.2. Więksi kuzyni mają tu znaczną przewagę i można postawić pytanie, dla jakich konsumentów są te nośniki. Wydaje się, że jedynie dla tych, którzy muszą kupić SSD w formacie M.2, np. z powodu braku miejsca w obudowie na półprzewodnikowy model w wydaniu 2,5-calowym, a jednocześnie muszą oszczędnie gospodarować budżetem, bo SATA to tańsza technologia niż NVMe. Tezie o niskiej cenie przeczą jednak oba urządzenia marki Silicon Power: dość absurdalnie wyceniony 256 GB i mocno odbiegający od realiów jego pojemniejszy brat, który na domiar złego wykazał się tragiczną wprost wydajnością. Odnotowaliśmy więc, że takie SSD są na rynku, ale wielkiego pożytku z nich nie ma.
Między słowami
Przeglądając parametry techniczne można dojść do kolejnego wniosku, że jesteśmy chwytani w pułapkę wieloznaczności skrótu MLC. Zawarte w nim słowo multi oczywiście oznacza wiele, ale przyjęło się jednak, że używamy go do opisu pamięci dwubitowej – szkoda, że nie przyjęło się określenie DLC, jasno wskazujące na podwójny charakter. Tymczasem Samsung serwuje nam oznaczenie 3bit MLC, co przekładając z koreańskiego na nasze oznacza kości TLC. Dlatego osoby szukające dysków zbudowanych na bazie układów MLC muszą bardziej wytężać wzrok przy studiowaniu ofert.
Skoro dotknęliśmy tematu bazowego półprzewodnika, to zaakcentujmy, że mimo dominacji NAND TLC (ogólnoświatowa produkcja tych układów właśnie przekroczyła 60 proc. wszystkich
pamięci nieulotnych), wersje MLC nie poległy w starciu z młodszym i tańszym kuzynostwem. Na 17 przetestowanych dysków w trzech znalazły się te lepsze układy (w Samsungach z oznaczeniem PRO i w IRDM Ultimate). Ten ostatni model wyróżnia się tym, że jest sprzedawany w zestawie z adapterem umożliwiającym podłączenie za pośrednictwem złącza PCIe. Tym sposobem posiadacze starszych płyt głównych, które nie mają jeszcze gniazda M.2, mogą kupić komplet, który podniesie wydajność ich komputera.
Wentylacja, głupcze!
Ta parafraza hasła wyborczego Billa Clintona z 1992 roku jest tu jak najbardziej na miejscu. Otóż, właśnie model IRDM Ultimate może się pochwalić rekordem. Nośnik ten, pracując bez termomaty czy radiatora, był bowiem w stanie pod obciążeniem osiągnąć 97°C (oczywiście testu nie prowadziliśmy w takich warunkach). Co więcej, oprogramowanie diagnostyczne zdradziło, że próg ostrzegawczy jest w tym dysku ustawiony na poziomie 110°C, zaś ten krytyczny na 130°C! Nie dziwi więc, że wraz z nośnikiem w stylowym pudełku jest obecny równie stylowy radiator.
Problem wzrostu temperatury pod obciążeniem dotyczy wszystkich modeli montowanych w złączu M.2, jednak tylko dla wykorzystujących protokół NVMe ma to istotnie znaczenie. Bardzo łatwo bowiem wykazać, że przy przegrzewaniu się nośnika dochodzi do zjawiska throttlingu, czyli spadku wydajności, który z kolei ma spowodować obniżenie temperatury struktur półprzewodnikowych. Zapobiegać temu trzeba, a sposoby są dwa. Zasadniczą metodą jest utrzymywanie odpowiedniej wentylacji w obudowie. Sztuka ta w odniesieniu do dysku M.2 jest o tyle trudniejsza, że często nośniki te są schowane czy to pod schładzaczem procesora, czy też zasłania je karta graficzna – tu przewagę mają adaptery do złącza PCIe, bo sytuują nośnik znacznie powyżej płaszczyzny płyty głównej. Dlatego warto wdrożyć drugi sposób: montaż radiatora czy termomaty. Jeśli płyta główna jest wyposażona w odpowiednią blaszkę, to sprawa jest załatwiona, w przeciwnym wypadku trzeba po prostu kupić odpowiedni moduł.
Niech jednak to ostrzeżenie nie odstraszy od zakupu dysku w formacie M.2. Właściwie to ewentualne przegrzewanie się jest – oprócz wciąż wyższych cen niż SATA – jedyną wadą tych modeli. Zachęcamy do spokojnych rozważań przed zakupem – z tabelami z naszych testów przed oczyma – bo wydajność protokołu NVMe jest nie do pogardzenia, choć nieco bardziej czyści zawartość portfela. Kto raz spróbuje, nie będzie chciał już wrócić do SATA. Wnioski płynące z zestawienia proszę uzupełnić lekturą opisów, w których dokładnie przedstawiamy siedem przetestowanych urządzeń.