Nadal są to trzybitowe kości V-NAND, teraz jednak wewnętrzna „piramidka” komórek jest ułożona w 96 warstw w porównaniu ze stosowanymi wcześniej 64. Skutkiem tego ma być na tyle znaczące zwiększenie wydajności, że specyfikacja techniczna przewiduje transfery w trybie sekwencyjnym i wartości IOPS lepsze niż w nośniku o tej samej pojemności z linii 970 PRO! Haczyk tkwi oczywiście m.in. w tym, że w testowanym dysku limit TBW to 300 TB (kontra 600 TB u kuzyna z dopiskiem PRO) przy pięcioletniej gwarancji.
Cała naprzód
Dla porządku pozostałe technikalia: format 2280, magistrala PCIe Gen 3.0 x4, protokół NVMe 1.3, obsługa szyfrowania (256-bitowe AES i TCG Opal 2.0). Od strony eksploatacyjnej natomiast trzeba wspomnieć o fabrycznie zainstalowanej miedzianej nalepce chłodzącej, która z pewnością spełnia swoją rolę, ale jak zawsze w przypadku dysków NVMe bez radiatora trzeba mieć na względzie zapewnienie odpowiedniego przewiewu w miejscu instalacji.
Choć suche liczby z dokumentacji nieczęsto przekładają się na rzeczywistość, to w przypadku 970 EVO Plus 512 GB brakuje niewiele. Transfery synchroniczne osiągają prawie 3000 MB/s przy odczycie i przekraczają tę wartość przy zapisie. Jeśli spojrzymy na wartości IOPS przy pojedynczych próbkach 4 K, to mamy prawie 15 700 przy odczycie i ponad 47 000 przy zapisie. Wszystko to są rekordowe wartości wśród przetestowanych przez nas dysków i jasno można powiedzieć, że deklaracje o wyprzedzeniu wersji PRO nie są na wyrost.
W testach praktycznych nieznacznie lepszy jest ten drugi model (nie zawsze), ale Plus sięga bardzo wysoko. Niestety doznaje pewnej zadyszki, gdy nośnik jest zapełniony w 80 proc., ale i tak jest na trzecim miejscu. Zasadne jest więc pytanie, czy warto go kupić. Mamy bowiem na jednej szali uznanego Samsunga za kwotę w okolicach 570 zł i wolniejszą w testach o jedną czwartą konkurencję, tańszą o 25 proc. Odpowiedzi więc każdy musi udzielić sobie na własną rękę.