Diabeł tkwi w szczegółach
Wystarczy rzut oka na specyfikację, by przekonać się, że wersja Pro w porównaniu z budżetowym modelem charakteryzuje się dwukrotnie wyższym współczynnikiem TBW. Innymi słowy producent gwarantuje, że dysk w testowanej przez nas wersji 512 GB wytrzyma aż 600 TB zapisu danych – to o 200 TB więcej niż w przypadku poprzednika. Sam dysk z zewnątrz wygląda jednak bardzo podobnie: połączenie głębokiej czerni z biało-czerwonymi akcentami prezentuje się dobrze. Najważniejsza jednak i tak jest wydajność.
W przypadku modelu Pro o pojemności 512 GB niespodzianek nie ma: według Samsunga powinien być szybszy od poprzednika i tak faktycznie jest. Co tu dużo mówić: to najszybszy SSD na rynku. Równocześnie widać jednak, że ceną za ekstremalne osiągi jest umiarkowana kultura pracy. Przy dłuższym użytkowaniu dysk się nagrzewa – niekiedy w sposób ekstremalny. Przy zakładaniu szyfrowanej partycji temperatury mogą przekraczać nawet zalecane przez producenta 85 stopni! Taka operacja jest jednak bardzo specyficznym rodzajem obciążenia. Podczas normalnego użytkowania w dobrze wentylowanej obudowie Samsung 970 Pro rzadko przekracza 50 stopni Celsjusza.
Warto na ten fakt zwracać uwagę, bo wysokie temperatury obniżają wydajność, a potencjalnie także trwałość. W laptopie problemy z odprowadzaniem ciepła będą większe niż w desktopie, w którym w razie potrzeby można dołożyć radiator – ale też mało kto będzie używał komputera przenośnego do bardzo wymagających zadań.
Koszty postępu
Świetne osiągi znalazły odzwierciedlenie w cenie – choć tę tuż przed premierą zauważalnie obniżono. W przypadku testowanego modelu cena zmalała z 330 do 250 dolarów, czyli do około 1100 zł z VAT. To nadal dużo, ale porównywalnie z wolniejszą konkurencją, w tym także z poprzednikiem, czyli 960 Pro. Jeśli to nadal zbyt dużo, pozostaje jeszcze model EVO. Powinien być on o ok. 200 zł tańszy przy porównywalnej wydajności podczas odczytu. To również świetna propozycja, jeśli ktoś nie zamierza zapisywać dużych ilości danych.