Raj dla trolli
Próbkę tego, co właściciele praw autorskich uznają za „skuteczną walkę z piractwem”, mamy już teraz. Gazeta Wyborcza opisała proceder stosowany przez kancelarie prawne, reprezentujące polskich właścicieli praw własności intelektualnej, m.in. wydawnictwa książkowe. Wyszukują one, przede wszystkim w Chomikuj.pl, konta z których udostępniana jest nielegalna kopia utworu. Następnie wysyłają do użytkownika wiadomość, w której grożą przesłaniem do prokuratury zawiadomienia o przestępstwie zagrożonym karą więzienia. Jako alternatywę proponują dobrowolne uiszczenie odszkodowania w wysokości kilkuset złotych. Przestraszeni nastolatkowe (jedna z bohaterek reportażu miała 15 lat) przeważnie wolą zapłacić i sami udostępniają swoje dane osobowe kancelarii, która na tej podstawie przygotowuje dokumenty.
Proceder ten, określany za granicą jako copyright trolling, jest możliwy tylko dzięki temu, że internauci nie znają swoich praw. Po pierwsze, naruszenie prawa jest na tyle nieznaczące, że szansa skazania w procesie jest minimalna. Poza tym koszty procesowe wielokrotnie przekraczają potencjalne odszkodowanie, więc ani kancelaria, ani wydawnictwo raczej nie będą się angażowały w sprawę sądową.
Są także inne przypadki nękania użytkowników w celu zwiększenia kontroli nad przepływem treści. Właściciele praw autorskich wymuszają na dostawcach internetu wysyłanie monitów do internautów o tym, że z ich kont są nielegalnie udostępniane pliki (akcja Copyright Alert). Użytkownikom YouTube kasuje się filmy za to, że w tle amatorskiego wideo słychać muzykę popularnego zespołu.
Archaiczne prawo
Rozważając problemy ACTA i walki z piractwem w sieci, warto zwrócić uwagę na samo prawo autorskie. Wszystkie akcje, które miały zapobiec innowacjom w sposobie nabywania i konsumpcji treści, są podejmowane na gruncie regulacji wywodzących się z XVII-wiecznej Anglii. Tam po raz pierwszy pojawiło się prawo, które miało uniemożliwić drukowanie książek bez pozwolenia autora. Prawo autorskie w obecnej postaci to produkt z końca XIX wieku, gdy źródłem potęgi była maszyna parowa i monopol, a nie globalizacja i internet. W związku z tym trudno się dziwić, że podstawowe instytucje tego prawa nie przystają do cyfrowej rzeczywistości.
Po pierwsze okres ochrony, którym jest automatycznie obejmowany każdy utwór (70 lat od śmierci autora), jest bardzo długi. W tym czasie autor lub firma, która posiada prawa majątkowe, czyli może zarabiać na pracy autora, ma pełną kontrolę nad wykorzystaniem dzieła. Może wręcz wyłączyć z obiegu kulturowego dany utwór, bo na przykład jego rozpowszechnianie jest nieopłacalne. Z tego względu cała masa opuszczonych dzieł kultury, na których nikt nie zarabia albo o których nikt nie pamięta, nie może trafić do sieci, a tym samym ponownie wejść do obiegu. W tym wypadku użytkownicy umieszczają je tam na własną rękę, co jest korzystne dla dobra wspólnego, ale jednocześnie nielegalne.
Po drugie archaiczny jest zakaz korzystania i kopiowania utworu poza wąskim zakresem, jaki dopuszcza autor w chwili publikacji. Miał on sens, gdy jedynym narzędziem do powielania treści była prasa drukarska. Ale nie w sytuacji, gdy kopię można zrobić komórką i rozpowszechnić na Facebooku. Łatwość kopiowania połączona z łatwością udostępniania powoduje, że piratami są nie tylko ci, którzy świadomie udostępniają czy świadomie ściągają chronione dzieła z sieci, ale także znacznie większa liczba ludzi (prawie wszyscy), którzy prawo autorskie łamią nieświadomie . Powielanie, przetwarzanie i dzielenie się jest esencją cywilizacji cyfrowej, a prawo autorskie, które chroni niemal wszystkie dobra współczesnej kultury, nie uznaje tego, na wskroś nowoczesnego sposobu uczestnictwa w kulturze.
Czas na zmiany?
Konflikt pomiędzy twórcami a odbiorcami i uczestnikami kultury w internecie trudno będzie rozwiązać bez zmian archaicznych zapisów prawa autorskiego. Zamiast walczyć o ACTA, warto porozmawiać o nowym modelu praw autorskich, który z jednej strony zagwarantowałby uczciwy zarobek dla artystów, a z internautów zdjąłby piętno przestępców i złodziei. Innym rozwiązaniem jest zostawienie wszystkiego po staremu w nadziei, że sytuacja sama się z czasem ustabilizuje. Tak, jak miało to miejsce po każdej rewolucji technologicznej w mediach. Tylko żeby to było możliwe, właściciele praw autorskich powinni się skupić na szukaniu szans dobrego zarobku w nowym porządku, zamiast bronić starego, idąc na wojnę ze swoimi klientami.
pełna wersja cyberghost vpn 4.8 premium
Na płycie znajdziesz pełną, półroczną wersję doskonałego programu ukrywającego tożsamość w sieci. Dzięki niemu zachowasz anonimowość, przeglądając strony WWW, pobierając pliki, korzystając z czatów.