Instalować czy nie?
Czy można zatem obejść się bez aplikacji biurowej w lokalnym systemie? Można. Oczywiście, mając na myśli użytkownika domowego o typowych potrzebach, a nie na przykład biznesmena, który korzysta z zaawansowanych mechanizmów w Excelu, korporacyjnych szablonów prezentacji i serwera Exchange.
Dodatkowe zalety tych aplikacji, związane z pracą grupową oraz możliwością uruchomienia na dowolnym komputerze i urządzeniu mobilnym, mogą być kolejnym argumentem, szczególnie dla użytkowników bardzo aktywnie korzystających z internetu. Tak samo jak cena, a raczej jej brak, bo ze wszystkich pakietów internetowych możesz korzystać za darmo tak długo, jak mieścisz się w darmowej przestrzeni dyskowej, która w zależności od pakietu wynosi od 5 GB (Zoho, iCloud) do 15 GB (Office Online, Dokumenty Google).
Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia indywidualnych preferencji. Niektórzy użytkownicy są przyzwyczajeni do konkretnej aplikacji: MS Office lub LibreOffice. Inni wolą przechowywać pliki na własnym komputerze, by mieć je pod ręką, gdy są off-line. Są też perfekcjoniści, którzy chcą mieć najlepsze i najbardziej rozbudowane narzędzie mające wiele funkcji, nawet jeśli ich w danej chwili nie potrzebują. W takich wypadkach jedynym wyborem może być aplikacja desktopowa.
Microsoft Office czy LibreOffice?
Wybór desktopowego pakietu biurowego sprowadza się do decyzji: czy zapłacić za Microsoft Office czy korzystać z jego bezpłatnego, otwartoźródłowego konkurenta
LibreOffice. Różnice pod względem funkcji poszczególnych programów nie są duże. Formatowanie tekstu za pomocą stylów znakowych i akapitowych, tworzenie układów za pomocą ramek czy formatowanie tabeli w arkuszu kalkulacyjnym odbywa się podobnie w obydwu pakietach. Pewne różnice występują w bardziej zaawansowanych funkcjach aplikacji biurowych oraz w implementacji poszczególnych narzędzi, takich jak np. generatory wykresów czy narzędzia do zastępowania tekstu, co widać w tabelce porównującej przykładowe cechy obydwu pakietów.
Najważniejszą różnicą jest to, że w LibreOffice nie ma Outlooka, czyli klienta poczty z kalendarzem i menedżerem kontaktów. To narzędzie, które bardzo ułatwia prowadzenie korespondencji biznesowej i może korzystać z używanych w większych firmach serwerów Microsoft Exchange. Dla wielu użytkowników Outlook jest rozstrzygającym argumentem przemawiającym za pakietem MS Office. Z drugiej strony w zastosowaniach czysto domowych czy w przypadku małej firmy można zastąpić Outlooka np. pakietem Mozilla Thunderbird czy internetową aplikacją pocztową.
Integracja z chmurą
LibreOffice, jako że nie stoi za nim żadna duża firma z zasobami obliczeniowymi, nie oferuje integracji z chmurą, czyli standardu w nowoczesnych aplikacjach komercyjnych. Chcąc zapisać pliki na dysku internetowym, użytkownik LibreOffice musi posiłkować się wtyczkami lub zainstalować program do synchronizacji danych, który zapewni funkcje kopii zapasowej i udostępniania on-line, ale nie pracy grupowej nad dokumentem z synchronizacją danych w czasie rzeczywistym. Z kolei MS Office 2013, szczególnie w wersji Office 365 (patrz ramka), jest modelowo zintegrowany z zasobami sieciowymi. Po zalogowaniu się w programie do dowolnego konta Microsoftu (np. utworzonego w serwisie Live.com) można zapisywać i otwierać pliki z dysku OneDrive, udostępniać je bezpośrednio w oknie aplikacji Office, a także używać funkcji pracy grupowej, korzystając z systemu autoryzacji konta Microsoft. W programach znalazły się także narzędzia wspierane przez chmurę, jak np. tłumacz czy wyszukiwarka obrazów z sieci.