W ultrarozdzielczości
Dodatkowo oba testowane monitory pozwalają na wyświetlanie obrazu z dwóch źródeł jednocześnie, w trybie PiP (obraz w obrazie) oraz PbP (dwa obrazy obok siebie). Źródła można wybrać z menu, ustawić wielkość małego obrazu (w trybie PiP) lub dokonać szybkiej zamiany obrazu zarówno małego, jak i dużego.
Do regulacji parametrów służy panel dotykowy, którego funkcje nieco się różnią. W modelu AOC pozwala on na wybór wejścia wideo, a w modelu Philipsa umożliwia ustawienie trybu kolorystycznego. Niewielkie różnice są również w menu, przede wszystkim w AOC jest ono polskie, ale niezbyt dobrze przetłumaczone.
Jednak każdy z modeli ma jakieś wady. W przypadku Philipsa największą jest kąt widzenia w pionie. Dzięki dużej przekątnej dolną część obrazu ogląda się już pod takim kątem, który powoduje wyraźne przekłamanie barw. Można odsunąć się od ekranu, ale wtedy nie widać wszystkich szczegółów, bo rozmiar pojedynczego piksela to zaledwie 0,16 mm – aby dostrzec takie szczegóły, trzeba siedzieć blisko ekranu.
Z kolei AOC ma nieco większy błąd odwzorowania barw, a także niestabilną temperaturę barwową. Dla bieli wynosi ona 6500 K, ale dla odcieni szarości rośnie niemal do 8000 K.
Warto też wiedzieć, że oba monitory w zasadzie wymagają karty graficznej z wyjściem DisplayPort, bo tylko na nim da się osiągnąć rozdzielczość 3840x2160 przy odświeżaniu 60 Hz. Wyjście DVI Dual-Link będzie pracować tylko przy 30 Hz, a zwykłe DVI oraz HDMI – tylko w rozdzielczości 1920x1080.
- Rozdzielczość 4K i różne sposoby jej wykorzystania
- Bogaty zestaw wejść wideo
- Podstawa o regulowanej wysokości
- Nieładne, chociaż w języku polskim, menu oraz oprogramowanie
- Niewygodna konfiguracja za pomocą panelu dotykowego
- Rozdzielczość 4K i różne sposoby jej wykorzystania
- Bogaty zestaw wejść wideo
- Podstawa o regulowanej wysokości
- Słabe kąty widzenia (u dołu zielonkawy obraz)
- Niewygodna konfiguracja za pomocą panelu dotykowego