Bezpieczeństwo (nie tylko) na Święta

Koniec roku to okres, kiedy wiele osób wyrusza w podróż, by spotkać się z rodziną. A to między innymi oznacza, że miejsce domowego, dobrze znanego Wi-Fi zajmie no właśnie, być może inne, równie bezpieczne. Ale nie można wykluczyć, że Twój smartfon czy notebook połączy się z routerem, nad którym pełną władzę mają hakerzy. Na szczęście jest na to sposób. [artykuł przygotowany we współpracy z partnerem]

Sposób ten nazywa się „VPN”, ale za nim do niego dojdziemy, parę słów o tym, co taki przejęty przez hakerów punkt dostępowy Wi-Fi oznacza. W skrócie: mogą oni kontrolować wszystkie dane, które przez niego przechodzą. I choć np. łączność z bankami czy serwisami społecznościowymi od pewnego czasu jest już szyfrowana (adres stron zaczyna się od "https", a nie "http"), wcale nie mamy pewności, że strona banku czy sklepu to nie jest wierna kopia, wystawiona przez hakerów specjalnie dla ciebie, by przejąć dane logowania. Komunikacja z serwerami DNS, które pośredniczą w wymianie informacji, szyfrowana najczęściej nie jest, można ją więc przechwycić. A w przypadku serwisów, które nie korzystają z szyfrowania, osoba kontrolująca router może nie tylko podglądać, ale także dowolnie zmieniać informacje. I nie chodzi jedynie o przekierowanie na inne strony. Równie dobrze można np. dodawać do niewinnych stron wirusy, podmieniając np. zwykłe reklamy…

Jak działa VPN?

Dzięki korzystaniu z usługi VPN, router nadal pośredniczy w przekazywaniu pakietów z danymi, ale wszystkie one przechodzą przez niego bezpiecznie zaszyfrowane. Jeśli tylko usługodawca stojący za tą usługą używa do tego jednego z bezpiecznych standardów, nikt postronny nie może zobaczyć, co robimy. Odszyfrowywane są one bowiem dopiero na jednym z serwerów i to z niego ruszają dalej w świat – razem z pakietami innych, anonimowych osób.
VPN to zresztą bardzo dobre narzędzie nie tylko dla osób dbających o swoje bezpieczeństwo, ale także prywatność. Bo twój ruch sieciowy mogą podglądać nie tylko hakerzy, ale również dostawcy internetu – a korzystanie z trybu prywatnego w przeglądarce niczego w tym względzie nie zmienia, bo zapobiega jedynie inwigilowaniu przy użyciu samej przeglądarki, a nie na podstawie analizy całego ruchu sieciowego (a więc także w przypadku streamingu czy serwisów p2p).

Nie tylko ochrona

Dla wielu osób bardzo przydatną funkcją VPN-ów jest możliwość wyboru kraju, w którym znajduje się serwer brzegowy, przez który nasz ruch sieciowy będzie się wydostawał. Dzięki temu można paroma kliknięciami „wyemigrować” na przykład do Wielkiej Brytanii, Turcji czy… Polski. To zaś pozwala choćby na korzystanie z serwisów streamingowych, których oficjalnie w danym miejscu nie ma. I działa to we wszystkie strony, więc będąc w UK, nadal można mieć dostęp do serwisów oferowanych jedynie w Polsce. Przydaje się to zresztą nie tylko przy streamingu, ale także podczas zakupów. Korzystając z różnic kursowych, można np. obecnie dużo taniej opłacić niektóre abonamenty „emigrując” do Turcji czy Brazylii, dzięki czemu kupno VPN-a ma sens nie tylko ze względu na bezpieczeństwo i prywatność, ale także z punktu widzenia ekonomii.

Nie tylko komputery

Co ważne, dobre serwisy VPN mogą chronić nie tylko komputery z systemem Windows, macOS-em czy Linuksem, ale także smartfony, tablety, konsole czy inteligentne telewizory. Przydają się więc nie tylko w czasie świątecznych podróży. I jeszcze jedno: jeśli skonfiguruje się VPN bezpośrednio na routerze, chronione będą wszystkie odbiorniki w domu, a więc także inteligentne gniazdka, żarówki pralki czy lodówki.
No i jeszcze kwestia ceny. Choć można VPN opłacać co miesiąc, płacąc z góry na dłuższy okres, można liczyć na zniżki sięgające nawet 80 proc., dzięki czemu miesiąc ochrony kosztuje poniżej 20 złotych – i to dla wieku urządzeń jednocześnie.

Tagi: porady wi-fi

Ocena:

Oceń: